W "Dziennikach" Witolda Gombrowicza jest spostrzeżenie, które mówi o tym, skąd się tak naprawdę bierze zło. To znaczy: w naszej konkretnej rzeczywistości, a nie teoretycznie. To spostrzeżenie jest oczywiste, kiedy się już raz nad tym człowiek zastanowi, ale wnioski, które z tego płyną, mogą mocno skomplikować baśniowe rozumienie świata. Możliwe by było, że szukamy źródła zła w strumyku, a przegapiamy cały ocean? Czy "efekt Gombrowicza" ma aż taki wpływ na świat, moralność, wybory i postępowanie ludzie, to gdzie go umieścić w chrześcijaństwie? No wiadomo, gdzie go najwięcej: w kościołach, ale ważniejsze pytanie: czy powinien tam być? A jeżeli nie, to co zrobić żeby go nie było?