Według teorii gier grą jest prawie wszystko. Wszędzie gdzie są gracze, decyzje i nagrody, tam jest gra. Każdego dnia gramy w wiele gier.
Można tak patrzeć na świat, bo czemu nie. Czy życie, śmierć, pracę, związki i Boga to tylko gra? No pewnie, że gra. Ale wcale nie: "tylko" gra. To "aż" gra! A Bóg jest tym, co nie tylko wymyślił tą grę, ale jest też w niej jednym z graczy.
A czy coś to zmienia? Czy coś z tego wynika? Czy jest coś o tym w ogóle w Biblii? Aaa, to już musisz posłuchać odcinka. Który akurat - zbiegiem okoliczności - wypadł w moje urodziny.